Zakończone niedawno beta testy trybów sieciowych w nowym Halo miały nam do przekazania tylko trzy rzeczy - będzie więcej, szybciej i… trochę inaczej niż zwykle.
Cieszy: wiecznie żywy klimat uniwersum Halo; kilka małych, jednak istotnych zmian w rozgrywce – Smart Scope, sprint, wspinaczka, medale; projekty większości z udostępnionych map; komentarze rzucane przez postaci w trakcie walki
Martwi: dobór głosów postaci; potencjalny brak zbalansowania na wskutek wprowadzonego Smart Scope i egzekucji z wykorzystaniem sprintu „leżący i kwiczący” matchmaking; design Halo Channel i konieczność oglądania reklam pomiędzy dostępnymi tam materiałami
Odwieczne prawo dżungli głosi, że kto stoi w miejscu, ten tak naprawdę się cofa. Jego bezwzględne reguły nie omijają nikogo, wliczając w to określających niegdyś zasady gry, prawdziwie kultowych molochów. Jednym z nich jest właśnie nadchodzące Halo 5, a jego walkę o pozostanie „na czasie” przy jednoczesnym zachowaniu swojej tożsamości przepięknie widać było przy okazji testów trybów wieloosobowych, udostępnionych wszystkim nabywcom The Master Chief Collection. Bo kiedy to prawie każdy na plac boju wyrusza dziś z jetpackiem, egzoszkieletem i umiejętnością biegania po ścianach, ewolucja następców Johna 117 stała się koniecznością.
Stary pies, nowe sztuczki
Wszystkich, do głębi serca hardkorowych fanów serii z miejsca uspokajam – multiplayer Halo 5 już teraz niesie za sobą dokładnie ten sam zestaw wrażeń, który poznaliście przy okazji poprzednich odsłon hitu od Bungie i 343 Industries. Przeskakując zatem z dowolnej, innej sieciowej strzelanki ponownie przygotujcie się na potężny strzał w twarz, wynikający z braku pomocy w celowaniu czy zwiększonych szans, związanych z zabawą zaraz po premierze. Gwardia największych wyjadaczy poprzednich odsłon traktujących o zawieszonych w przestrzeni kosmicznej pierścieniach już tu jest – i nie daje odetchnąć nawet na chwilę.
Na całe szczęście, wysoki poziom trudności to nie jedyny element składowy wieloosobowych rozgrywek Halo 5. Poza powracającym tu także systemem awansów i dostosowywania naszego pancerza, Guardians prezentuje też kilka nowych sztuczek. Po pierwsze, przywitajcie się ze „Smart Scope” – tak bowiem nazwane zostało tu posyłanie pocisków z wykorzystaniem przyrządów celowniczych. Zgadza się, epoka bezkresnego prucia „z biodra” wraz z Halo 5 odchodzi w zapomnienie, chociaż… nie do końca. Wszystko to przez to, iż Smart Scope najlepiej sprawdza się tu w trackie krótkiego podgryzania przeciwnika z większej odległości. W bezpośrednim starciu jednak mądrzej jest dać sobie z nim święty spokój. Ponadto, przyjęcie nawet najmniejszej serii na klatę „wyrzuca” nas z tego trybu, a większość giwer (wliczając kultowy karabin szturmowy) po prostu lepiej radzi sobie, gdy korzystamy z nich po staremu.
Po drugie, popylające po placu boju wojaki (wreszcie!) zainwestowały w zwinność – teraz każdy po chwili nieprzerwanego biegu wchodzi tutaj w wspomagany plecakiem odrzutowym sprint, jak i zdolny jest do podciągnięcia się do miejsc, do których brakowałoby mu tych kilka centymetrów skoku. I kiedy ten drugi z wymienionych elementów to raczej drobnostka (której mimo wszystko dotąd bardzo brakowało), sprint niesie za sobą nieco więcej taktycznych możliwości. Po jego aktywacji w przedstawiciela wrogiej drużyny możemy wejść bowiem „z bara”, co – w zależności od strony naszego ataku – wiązać będzie się z całkowitym skasowaniem jego osłony (przód i boki), bądź natychmiastową śmiercią (plecy). Dorzucając do tego fakt, iż teraz każdy może jeszcze grzmotnąć z powietrza w ziemię energetycznym uderzeniem, oczy dookoła głowy w Guardians to już raczej konieczność.
Mapa na Medal
Każdy z przedstawionych powyżej elementów w udostępnionej becie dane mi było przetestować na kilku, świetnie wyglądających i klimatycznych mapach – chociaż wypada przyznać, iż oprawa wizualna najnowszego Halo nie powala na kolana. Może to kwestia samej bety, może to nieco obniżona poprzeczka względem bardziej liczącej się w mutli płynności (gra bez przeszkód śmiga w 60 klatkach na sekundę), któż to wie. Występujące tu i ówdzie „ząbki” na krawędziach nie przeszkodziły jednak cieszyć się świetnym projektem miejscówek. Industrialna i osadzona na szczycie wieżowca The Empire, remake klasycznego Midship z Halo 2, a więc rozgrywająca się na statku Przymierza The Truth czy też o wiele bardziej przestronny Orion – każda z dostępnych w becie map miała w sobie to „coś” i zapadała w pamięci, wymagając przy tym nieco innej taktyki. Z miejsca udało mi się wyłonić kilku faworytów, podobnie jak i w przypadku udostępnionych trybów rozgrywki.
Wersja beta Halo 5: Guardians pozwoliła na zabawę maksymalnie ośmiu graczom (4 vs 4) w takich trybach jak Zabójca (team deathmatch), Ucieczka (TDM bez odradzania do końca rundy) czy Bastiony, stanowiące lokalny odpowiednik Dominacji. W związku z moim nikłym poziomem umiejętności z miejsca pozwoliłem sobie na nienawiść do Ucieczki, ginąc zazwyczaj zaraz po rozpoczęciu „zabawy” i pozostając zmuszonym do oglądania reszty starcia w poczekalni. Świetnie prezentują się za to przeznaczone im poziomy Trench i Crossfire, na teren których to dosłownie wskakujemy razem z ekipą, podziwiając naszych Spartan w perspektywie trzeciej osoby.
A skoro już o nich mowa, w trakcie rozgrywki dobrze sprawdza się wprowadzony tutaj system „komunikacji” pomiędzy członkami drużyny. Poza wspólnym dla wszystkich „lektorem” na mapie („Obejmujesz prowadzenie” etc.), nasze awatary rzucają jeszcze w swoją stronę krótkie hasła, informując o przeładowaniu, zdobyciu konkretnej broni czy zajęciu punktu. Rozwiązanie to, razem z wyskakującymi informacjami o przyznanych nam w trakcie bitwy medalach, w znaczący sposób pomaga w ogarnięciu militarnej rozróby dziejącej się na ekranie. Jedyny minus – całość w becie za bardzo przypominała mi e-sportowy mecz pomiędzy „ziomkami”. Osobiście wolałbym, by głosy Spartan jednoznacznie sugerowały, że to zaprawieniu w bojach komandosi.
Będzie hit?
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że najnowsza odsłona przygód Master Chiefa ponownie przyciągnie do siebie całe zatrzęsienie oddanych fanów serii. Czy zatrzyma ich jednak na dłużej? Co prawda już na poziomie zakończonych niedawno beta testów Guardians nie miał najmniejszych trudności z dostarczeniem identycznego pakietu doświadczeń i emocji, które zapewniły przed laty popularność i splendor jego poprzednikom, ale jak na razie matchmaking wołał tu o pomstę do niebios, a podążanie z duchem czasu (czytaj: wprowadzone nowości) nie każdemu zapewne przypadnie do gustu. Otwarte pozostaje więc pytanie, czy dla najbardziej oddanych fanów serii tak daleko idące zmiany nie okażą się świętokradztwem. No cóż, dowiemy się tego już wkrótce. Sam jestem dobrej myśli, cierpliwie wypatrując dnia premiery.
Komentarze
6